Andrzej Gelberg Andrzej Gelberg
13974
BLOG

Poeta i Pułkownik

Andrzej Gelberg Andrzej Gelberg Polityka Obserwuj notkę 30

  

 

5 grudnia 1994 r. Zbigniew Herbert napisał list do prezydenta RP Lecha Wałęsy. Wydaje się, że data sygnowania listu nie była całkiem przypadkowa: przypadała wtedy 127 rocznica urodzin Józefa Piłsudskiego. Rezydujący wtedy w Belwederze, pełnym pamiątek po Marszałku, Lech Wałęsa, nie odpowiedział na ten list. Zapewne nie wiedział, podobnie jak jego osobisty sekretarz Mieczysław Wachowski, kto to jest Zbigniew Herbert. Oto końcowy fragment listu, w którym Książe Poetów apelował do Wałęsy, by korzystając ze swoich prerogatyw unieważnił haniebny wyrok, który ciążył na Kuklińskim: Bohaterowie są zawsze samotni. Nie mają za sobą tłumu płatnych klakierów, redaktorów kłamstwa, zwolenników pałki i obozu osamotnienia. Sprawa Kuklińskiego stała się sprawą nas wszystkich, apeluję do naszych sumień i obywatelskich postaw.

A wszystko zaczęło się dwa miesiące wcześniej, kiedy na łamach kierowanego przeze mnie „Tygodnika Solidarność” opublikowałem krótki artykuł pt. „Pułkownik Kukliński”. Był to bodajże pierwszy tekst na łamach krajowej prasy poświęcony Pułkownikowi, wcześniej(w połowie lat osiemdziesiątych) ukazał się wywiad z Kuklińskim w paryskiej „Kulturze”, przemycanej do Polski w znikomej ilości egzemplarzy. W swoim tekście wyraziłem podziw i szacunek dla Kuklińskiego, nie miałem wątpliwości, że jest bohaterem i Polska mu wiele zawdzięcza, ale szukając pointy stwierdziłem pod koniec artykułu, że Pułkownik jest jedynym, znanym mi przykładem materializacji mitu Konrada Wallenroda.

Dwa tygodnie później moja sekretarka poinformowała mnie przez intercom, że dzwoni jakiś Kukliński. – Czy łączyć? – spytała. – Natychmiast – odpowiedziałem i po chwili usłyszałem w słuchawce: - Tu Ryszard Kukliński, chciałem panu podziękować za artykuł. Rozmowa trwała kilkanaście minut i była bardzo serdeczna, a na jej koniec Pułkownik zapewniając, że będzie się kontaktował z redakcją, tak jakby mimo chodem zauważył, że postać Konrada Wallenroda nigdy nie budziła w nim szczególnych wzruszeń i fascynacji.

Podzieliłem się z Herbertem tą uwagą Pułkownika i usłyszałem. - Wcale się nie dziwię, postać Konrada Wallenroda jest niewątpliwie atrakcyjna literacko, ale politycznie naiwna, natomiast moralnie, co najmniej wątpliwa. Zrobiło mi się głupio - okazało się, że nie dość uważnie przeczytałem przed laty szkolną lekturę – i w ramach swoistej „rekompensaty” wysłałem Pułkownikowi zamówiony u genialnego rysownika Antoniego Chodorowskiego wykonany przez niego „Poczet polskich zdrajców”. A na rysunku w formie medalionu figurowały profile: Piotra Wysockiego, Romualda Traugutta, Józefa Piłsudskiego i Ryszarda Kuklińskiego.

Ponieważ list do Wałęsy nie doczekał się odpowiedzi, a wyrok 25 lat więzienia ( w stanie wojennym była to kara śmierci) ciągle wisiał nad Pułkownikiem i zmienić go tylko mogła rewizja nadzwyczajna, Herbert zasugerował pomysł wywarcia społecznej presji na władze III RP. Sam zredagował następujący tekst: Domagamy się zmienienia haniebnego wyroku władz stanu wojennego, a także przywrócenia pułkownikowi Ryszardowi Kuklińskiemu pełni praw obywatelskich. Domagamy się uznania przez III RP zasług płk. Kuklińskiego, które dla Polski mają wymiar historyczny.

Tekst ten, pod którym była tabelka(imię, nazwisko, adres, podpis) ukazywał się przez kilkanaście tygodni na łamach „Tygodnika Solidarność” – i w ten sposób udało się zebrać ponad 30 tysięcy podpisów. Doprowadziło to do rewizji nadzwyczajnej, orzeczenia sądu o unieważnieniu pierwszego wyroku i decyzji premiera Leszka Millera o definitywnym zamknięciu „sprawy Kuklińskiego”, co było warunkiem sine qua non przyjęcia Polski do NATO.

W tych nowych warunkach prawnych Pułkownik mógł przyjechać do ojczyzny. Gdy wylądował na Okęciu, otoczony został przez oddział żołnierzy. Przybyli tam, rzecz jasna, nie po to, żeby go aresztować, tylko chronić. Przed kim? Pułkownik – zdaniem Amerykanów –  zaszkodził imperialnym zakusom Związku Sowieckiego tak jak nikt inny, a w Moskwie, mimo zmiany ustroju i nazwy państwa, służby specjalne nigdy nie wybaczają i nie zapominają.

I z taką obstawą Pułkownik udał się w odwiedziny do Poety. Niewielki blok mieszkalny na dolnym Mokotowie został otoczony przez uzbrojonych po zęby żołnierzy po to, by dwaj panowie mogli się osobiście poznać i w miarę swobodnie przez ponad godzinę porozmawiać. Piszę – „ w miarę swobodnie” – gdyż obaj nie mieli pewności, czy nie ma gdzieś podsłuchu i większość rozmowy odbywała się za pomocą zapisywanych karteczek. Jedna z tych karteczek była szczególna, ale o tym na koniec.

Po tym spotkaniu rozmawiałem zarówno z Poetą, jak i Pułkownikiem. Co do treści rozmowy zachowali powściągliwość, ale obaj nie ukrywali, że bardzo sobie przypadli do gustu.

Gdy 28 lipca 1994 r. dotarła do mnie wiadomość o śmierci Poety, natychmiast zatelefonowałem do Pułkownika, Poza przekazaniem tej smutnej wiadomości, chciałem go prosić, żeby napisał krótki tekst do obszernego materiału jaki chcieliśmy w „Tygodniku Solidarność” poświęcić zmarłemu Poecie. I wtedy usłyszałem od Pułkownika, że on cały czas czekał na sygnał od Herberta, kiedy ma kupić bilet lotniczy do Wenecji. Bo w czasie opisanego spotkania panowie umówili się na kolejne – w Wenecji właśnie. A ponieważ Poeta wielokrotnie był w Wenecji, a Pułkownik nigdy – na wspomnianej karteczce była mapka określająca miejsce spotkania.

Gdy Herbert pisał list do Wałęsy, w polskich mediach rozpoczęła się debata nad fałszywą alternatywą dotyczącą Kuklińskiego: bohater, czy zdrajca. Dominował ton mający dyskredytować Pułkownika, wysuwano stosowne do wspomnianego tonu niczym nie podparte hipotezy, że brał pieniądze od Amerykanów, że był podwójnym agentem itp. itd. A jednak już wtedy 17 proc. Polaków uznało go za bohatera. Potem, z roku na rok, tych ludzi było coraz więcej. Jestem przekonany, że po emisji filmu Pasikowskiego „Jack Strong”, który w sposób uczciwy ukazuje dramatyczne losy Pułkownika, liczba Polaków uznających Ryszarda Kuklińskiego za bohatera narodowego zwiększy się lawinowo.

Warto w tym miejscu przypomnieć, że uruchomił tę lawinę Książe Poetów – Zbigniew Herbert.


Tekst ten ukaże się w najbliższym numerze "Gazety obywatelskiej"

 

 

 

  

Wszystko o mnie na stronie www.gelberg.org

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka